Mam żonę. Jej polityka nie interesuje. Mam synka. Ma dopiero trzy latka i woli rozmawiać o autkach.
Mam sąsiadów. Mili strasi ludzie. Większość dorosłego życia spędzili w PRL, pracując w państwowych molochach. Mocno roszczeniowo nastawieni. Lubię ich i dlatego o polityce nie rozmawiam.
W pracy mało czasu, a i dyskutanci niechętni. Tylko przyjść, zrobić swoje i do domu. Wcale się im nie dziwię. Też tak robię.
Mojej partii nie ma w Sejmie. Czy kiedykolwiek była ?
Na wybory chodzę, tak mnie wychowano. I powinno to obowiązkowym być ! Choć ostatnio coraz mocniej zaciskam zęby. Nie głosuję za, ale przeciw. Pewnie jak miliony Polaków.
Ale mam potrzebę wysłowienia się. I po to to stukanie w klawisze. Brzmi banalnie. Trudno...